Dziecko u babci, czyli można się kulturalnie rozwinąć. Idziemy z M. do kina. Jeśli komu miły lizboński spleen, to niech w te pędy gna na ‘Fados’ Carlosa Saury. Bo chociaż to nie arcydzieło (w porównaniu z jego starymi fabułami – pamiętacie ‘Nakarmić kruki’? – albo interpretacją ‘Carmen’), to jednak na dobre półtorej godziny można zanurzyć się w tej fenomenalnej muzyce, wzruszyć, zamienić wygodny kinowy fotel na twardą ławkę w tramwaju 28... Ale przecież to nie blog filmowy!
Wychodzę ci ja z kina bogatszy (?) o gazetkę „Hit”, rzekomo „największy magazyn filmowy”. 20 stroniczek licząc z okładkami. A tam ostry i bezkompromisowy artykuł Kate Michalski (przyznaje się do wszystkich tekstów tego periodyku) o zbrodniczej próbie zniszczenia piękna. O nieznanych sprawcach za nic mających estetykę naszego Miasta. O tych, którym ohydną jawi się perspektywa centrum Warszawy, w którym jest „bezpiecznie, czysto i ładnie”. I oczywiście o tych, którzy za tym stoją.
Oddam głos autorce: „W nocy z 6 na 7 lipca nieznani sprawcy wspięli się na dach warszawskiej Cepelii i pocięli nożem nasz 18-metrowy balon Pandy Po. Cięcia zostały zadane bardzo profesjonalnie, więc podejrzewamy, że robotę tę wykonano na zlecenie. Tylko czyje?” Pani Michalski nie ma kłopotów z identyfikacją mocodawców. „(...) dziwnym zbiegiem okoliczności w sobotę 6 lipca [sobota była 5. – przyp. m44] w Gazecie Stołecznej ukazał się napisany pod dyktando władz Śródmieścia artykuł, w którym zaatakowano naszą Pandę, że duża, że nielegalna”. I dalej snuje rozważania, jak to problemem są brzydkie dworce, śmierdzące przejścia i menele w Pasażu Wiecha, a nie słodziutki miś lubiany przez dzieci. Słodziutki na całe 6 pięter wysokości.
Zostawmy kwestię inspirowania przez redakcję GS nieznanych, choć „profesjonalnych„ sprawców. Czy Kate Michalski i jej pracodawcy w jakimkolwiek innym mieście na świecie mogliby bezczelnie zaśmiecać swoją reklamą przestrzeń publiczną? Czy mogliby nielegalnie postawić dmuchane monstrum w środku jakiejkolwiek stolicy? Czy w jakimkolwiek innym miejscu mogliby śmiać się w oczy lokalnym władzom i mieszkańcom? Jak widać firmy reklamowe mają z pojęciem dobra publicznego tyle wspólnego, co złodziej z uczciwością, a ku**a z cnotą.
P.S. Redakcja Stołka powinna reklamować robotę u „nieznanych sprawców”. Jak zauważa z ulgą pani Michalski: „Na szczęście Panda za bardzo nie ucierpiała – po małej reanimacji znów stała w pełnej krasie i wcale nie szyderczo uśmiechała się do warszawiaków”.